Prawo autorskie do przemalowanych lalek i monstery na kanapie/Monster high repaint- copyrights for artists


       Jako że dziś mamy "Dzień książki i Praw autorskich" to muszę wtrącić parę przemyśleń (nie książkowych) które nasunęły mi się po lekturze wątków na jednym z lalkowych polskich forów (tak tego na którym większość ma straszne sny po zobaczeniu mojego tutorialu na handmade Bjd o imieniu Eva- patrz. ramka obok, zdjęcie z napisem Tutorial). 

              Z ciekawości przeczytałam posty na temat repaintów i lalek OOAK a także "Vademecum o BJD" z postami o recast-owej burzy:(


       Odniosę się tylko do OOAK'ów i repaintów jako że, nie posiadam żadnej BJD

 (Eva wylądowała w koszu - tylko łydki zostały bo były najlepsze:) 

         Przeraziły mnie wpisy dotyczące prawa autorskiego odnośnie do lalek. Nie wiem jak wiadomości podawane na forum mają się do polskiego prawa autorskiego (które nota bene nie nadąża za technicyzacją) ale jeżeli to prawda, że muszę mieć zgodę firmy produkującej lalki na zrobienie np. filmu czy koszulki z  wizerunkiem mojej OOAK powstałej na bazie "kawałka plastiku" (choć sama ją przemalowywałam) to "adios pomidores"- i umarł w butach!

 

                Czy repaint nie jest nową forma sztuki? 

       Czy ja jako autor dzieła pt. "zrepaintowana lalka OOAK- jedna jedyna i więcej nie będzie" nie mam prawa uwieczniać mojego dzieła gdzie chce (w granicach prawa), bez zgody innych podmiotów odpowiedzialnych za dostarczenie mi materiałów na nią? 

       Taka lalka to nie jest już "zabawka" jakich miliony na świecie ale "dzieło sztuki" (no dobra umownie- bo dzieło jest, sztuka też- bo repaint to jakaś forma sztuki plastycznej w końcu, a co do samego znaczenia słowa to już oceńcie sami). Lalka firmy X to dla mnie tylko materiał wyjściowy- traktowany tak samo jak półprodukty do tworzenia biżuterii. Chyba nikt nie pomyślałby że trzeba mieć zgodę wytwórcy np. przekładek do koralików, by zrobić zdjęcie gotowej bransoletki stworzonej własnoręcznie, z użyciem takowych? Paranoja i tyle! 

      Po "obróbce" lalka nie jest już produktem firmy X , bo go nie przypomina! To mój wytwór chociaż nie zrobiony od początku do końca własnoręcznie.
                

      A co z firmami no name (chińskimi) produkującymi "towary -podróbki" lub "zbliżone do oryginału"? 

      Przecież skoro nie ma logo na ciele ani głowie to nie wiadomo kto jest posiadaczem praw autorskich do sculptu (mixed - głowa np.MH a ciało jak od Bratz), choć lalka przypomina produkt światowej firmy? Nie ma logo więc światowa firma też nie ma prawa do tego produktu bo właściwie to produkt podobny (ma więcej elementów różnych wiec nie może być uznany za plagiat) a nie od poczatku do końca skopiowany?  

Co z repaintem takich lalek?

     Można je nagrywać na wideo i umieszczać wizerunek np. na pamiątkach czy nie? A co z ludźmi pokazującymi na YT  swoje kolekcje lalek albo sposoby repaintowania? Oni też muszą pytać o zgodę na pokazanie lalki?


     Sorry ale ja wychodzę z założenia że, skoro kupiłam dany produkt to mogę z nim zrobić co chce- zniszczyć, wyrzucić, dać psu do zabawy- nikt nie będzie mnie rozliczał z tego, do czego go użyłam! 

      Firma produkująca daną "zachciankę" nie pozwie mnie do sądu za użytkowanie niezgodne z przeznaczeniem. Nie ma nigdzie takiego prawa.  

      Dlaczego problem się pojawia przy "przekształceniu" lalki? Może firma X powinna domagać się poszanowania swoich praw autorskich od dziewczynek obcinającym lalkom włosy i gryzącym ręki?  Smutne że choć na świecie jest tylu repainterów, to de facto działają oni "nielegalnie" albo wręcz przeciw interesom firm! W końcu zarabiają na repaintach "cudzych" wytworów!


      Ostatnimi czasy przekonuję się (albo inni chcą mnie przekonać) że, żeby być jakimkolwiek artystą- rzemieślnikiem, fotografem czy plastykiem- trzeba wszystko robić samemu! Tak... tzn. żeby zrobić zdjęcie w stylu "food photography" trzeba by było piec swój chleb (najlepiej taki jakiego nie ma żadna piekarnia), robić swój dżem i do tego wystrugać komplet sztućców o raz ulepić naczynia z gliny, żeby nie naruszyć praw autorskich innych podmiotów- czyli wytwórców przedmiotów które chcemy uwiecznić na fotografii (nie mówiąc już o filmie!). A nuż właściciel firmy produkującej dżem pozwie nas do sądu za np. niezgodne z przeznaczeniem wykorzystanie wizerunku owoców wyjętych z jego słoika? Paranoja!

 
     Na co dzień widzę w internecie jak prawo autorskie rzeczywiście funkcjonuje- ludzie fotografują to co chcą, kręcą filmiki wpasowując w kadr wszystko co można nagrać i nie zawracają sobie d... zgodą kogokolwiek, kto nieumyślnie nawinął się pod rękę! 

      Czasem mam wrażenie, że tylko ja się przejmuję tym co pomyślą inni gdy naruszę czyjeś prawo autorskie. Większość internautów ma to gdzieś. 

      Nastolatki masowo kopiują czekoladki z modeliny z napisem jednej z firm i nie przejmują się ani prawem autorskim ani towarowym (np. karami za wykorzystywanie zarejestrowanego znaku towarowego). Dlaczego to mnie nigdy nic nie wolno a innym tak!

Jakieś sugestie albo wyprowadzenia z błędu? Piszcie w komentarzach. Może to ja źle rozumiem otaczającą rzeczywistość?


Na koniec "moje" (nie moje?) monstery na kanapie. Zoom repaintów wkrótce!


5 komentarzy:

  1. Kochana, na świecie jest wiele ludzi nieuczciwych. Czasem warto jest odnieść się do własnego sumienia. Strasznie obruszał mnie wśród znajomych taki jeden trend... Trend do zachodzenia w ciążę przed maturą. Dlaczego jedni zawsze uważają i potrafią sobie odmówić ryzyka, a drudzy (nawet świadomie) idą na ślepo, bo rodzice i tak poratują, opłacą ślub, nawet dadzą mieszkanie! A maturę się przesunie... Nagroda zamiast kary.
    Tu jest tak, że będziesz coś miała, jeśli sobie weźmiesz. Niektórzy tego nadużywają. Ale wszystko trzeba robić z rozsądkiem, mieć chociaż jakieś własne, moralne podparcie. Oto moje. Uważam, że kupując lalkę zapłaciłam twórcy wystarczająco dużo. Zdobyłam dzięki temu prawo do dotykania, przebierania, trzymania u siebie -czyli zdobyłam prawo własności. Nie rozumiem, czemu miałabym pytać o zgodę publikowania zdjęcia z takim produktem, zwłaszcza, że widać na nim, że owy produkt sprawia mi frajdę. Czyli, mówiąc krótko, dzięki mnie producent ma dodatkową reklamę. I to on nie musi mi za to płacić!
    Druga sprawa to chińskie podróbki. To jest plaga. Tego się nie da ogarnąć, tego nie chce się nawet ścigać. Oczywiście łatwo poznać, który odlew jest kopią, nawet jeśli się zamaże sygnatury. Gdyby Mattel chciał tego dociekać, to spokojnie dałby radę udowodnić, że ktoś próbuje ciągnąć zyski na pracy ich projektanta-rzeźbiarza.
    Ale w grę wchodzi jeszcze różnica państw, a nawet kontynentów. Taka walka mogłaby być nawet niebezpieczna dla gospodarki. Zyski Azjatów w dużej mierze opierają się na produkcji i sprzedaży podróbek do innych krajów. Jeśli spadnie handel, to też spadną zyski. Dlatego Azja z pewnością by się broniła. A Mattel jest tylko firmą, choć fakt, koncernem. Biorąc pod uwagę bardzo widoczną różnicę jakości oryginału i podróbki, Mattelowi nie chce się walczyć, bo póki co, to samo się broni.

    A jeśli chodzi o mieszanie się Mattela w politykę, to może słyszałaś o ich najnowszej grze edukacyjnej dla dzieci, gdzie jedną z dydaktycznych informacji jest wzmianka, że to Polacy byli nazistami? :)
    Serio, chcesz być lojalna wobec kogoś, kto chce na tobie zarobić, coraz bardziej obniża jakość produktów, a w dodatku obsmarowuje historię?

    PS. Mam nadzieję, że moje udostępnienie Twojej bjd na tym forum nie sprawiło Ci przykrości... Z pewnością nie chodziło mi o naśmiewanie się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do gry to słyszałam i nie wiem dlaczego Amerykanie wciąż powtarzają ten sam błąd, skoro tyle razy w mediach Polacy domagali się sprostowań terminu "polskie obozy"? Nie wiem dlaczego my jesteśmy w stanie narażać życie naszych żołnierzy w Afganistanie i Iraku a USA nie może nawet zdobyć się na przeprosiny za głoszenie nieprawdy na temat Polski czasów okupacji niemieckiej?

      Co do repaintów, Mattela itd. to uważam że Mattel ma prawa autorskie do lalek, które wyszły z jego fabryki, ale nie ma prawa do mojego repaintu. W końcu lalki "przed i po" różnią się makijażem, czasem kolorem/fakturą włosów (reroot) - to są już inne lalki- nie kolejne powielone sztuki. Może i nie mam prawa uważać takiej lalki "za swoją" w całości praw autorskich, ale też nikt nie może powiedzieć że ta czy inna moja lalka należy do Mattel nawet po repaincie, bo to nie w fabryce lalkę przemalowali!
      Nie uważam żebym musiała prosić tę firmę o zgodę na upublicznienie wizerunku mojej lalki OOAK gdziekolwiek- czy na plakacie czy na koszulce czy na jakimś innym gadżecie. Kupiłam i moja sprawa co z nią zrobię. Jedyne czego Mattel może mi zabronić to zrobienie plakatu (na sprzedaż) z nazwą "Barbie", która jest znakiem towarowym zastrzeżonym!

      A jak zrobię składaka- zrepaintowana głowa B + ciało np. od Obitsu + włosy "ściągnięte" z klona + strój od innej lalki np.Steffi - to co? Kto ma prawa autorskie do takiego "tworu"? Ja czy producenci poszczególnych części? Przecież od dawna wiadomo że "całość to coś więcej niż suma części"!

      Nie chowam żadnej urazy za udostępnienie tutorialu- nawet działa to na moją korzyść bo ludzie się nim interesują. Fakt lalka nie wyszła tak jak powinna choć naprawdę się nad nią namęczyłam - kilka razy nawet ściągając modelinę i robiąc od nowa. Fakt że nigdy nie uczono mnie jak rzeźbić- uczę się na błędach:)

      Usuń
  2. reprint JEST dziełem sztuki - ale że wędruje pod inny dach -
    naraża się na akty bestialskich zmian fryzur, stroju a nawet
    ubytków kończyn, włosów czy - najhaniebniejsza forma
    wandalizmu - makijażu!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reprint czy repaint miałaś na myśli- tak tylko się czepiam słówka bo reprint to zdaje się wydrukowany obraz oryginału jakim jest np. obraz malowany na płótnie czyli można rzec - reprint to inaczej plakat. Co do repaintów to mnie się podobają lalki przemalowane ale przez "najlepszych" w tej kategorii. Niestety ja się do nich nie zaliczam ale usilnie próbuję- nie zawsze tylko wychodzi! Z tym wandalizmem to masz na myśli repaint przez osobę malującą lalkę czy nabywcę takiego "odmalowanego" dzieła ?
      Są lalki które po repaincie wyglądają jak żywe- patrz Noel Cruz, ale widziałam też sporo takich że normalnie szkoda kasy na kupno lalki by ją potem oszpecić, zwłaszcza gdy robią to dzieci. Tak... widziałam w SH mnóstwo lalek "zrepaintowanych" za pomocą flamastrów i długopisów. Założę się, że nie wyszły spod ręki osoby dorosłej!

      Usuń
  3. Świetny wpis. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Besu-dolls and miniatures , Blogger