Lalkowe dywagacje na temat zaczepów na głowę/Problems with dolls heads


                  W zasadzie to powinnam prowadzić przynajmniej 4 blogi, ale że nie mam czasu (???) i chęci, by pamiętać co gdzie umieścić, to zadowolę się dzisiejszym wpisem z cyklu: "co nas wkurza, co nas poraża..."- zwłaszcza w lalkowym świecie. Otóż największą moją bolączką dotyczącą lalek jest zawsze pytanie: "Jak bezboleśnie (czyt. bez szkód) ściągnąć lalce łeb?!". No właśnie..., jeżeli lalka jest starej daty i wymaga reroot'u to zwykle albo udaje się normalnie ściągnąć jej głowę  (jak ma kulkę lub inny stabilny zaczep), albo rozwalić zaczep lub ściąć kawałek szyi przy okazji. Muszę z przykrością stwierdzić, że większość posiadanych przeze mnie lalek doznała ciężkiego uszczerbku na głowę (lub też szyję). Za cholerę nie wiem, po co lalkowe firmy (tak, tu kłania się Mattel) produkują lalki z cholernie łamiącymi się haczykami!!!!!!!!!! Kiedyś (czyt. lata 80-90-te) lalki miały normalnie zakładane głowy na kulki w szyi (czy to dobre określenie?) i nie było problemu z ich zdjęciem, a teraz wpychane są w szyję cholernie rozgałęzione zaczepy, które się urywają i  nie pozwalają na normalne założenie głowy z powrotem! W rezultacie otrzymujemy lalki z chwiejącym się łbem, założonym na drut!
               Zniszczyłam już kilka fajnych lalek nie mogąc poradzić sobie ze ściągnięciem ich głów pomimo używania suszarki! W rezultacie moja Silkstone ma poharataną szyję - jak tu się nie wkurzać! Wiem, że dzięki zaczepom głowa może lepiej pozować i się przechylać, ale wolałabym znieść  niedogodność sztywnej głowy byleby tyko nie rozwalić żadnej laki i móc ją potem odsprzedać.
                 Musze powiedzieć, że widziałam już w życiu dziwne rzeczy, ale zaczep "uśmiechniętej Amerykanki" (zaczep nr.5) zwalił mnie z nóg. Jak można wpakować taki duży bolec na tak cienkim mocowaniu ? Poniżej przegląd popularnych uchwytów. Moimi ulubionymi są oczywiście te z lat 70-80- małe "poręczne" i nie przysparzające kłopotu!


2 komentarze:

  1. Eh, zaczepy... ja owijam głowę lalki w folię aluminiową, dla ochrony jeszcze w folię i do kubka z gorącą wodą. Po dziesięciu minutach zazwyczaj jest łatwiej zdjąć, moim zdaniem sposób lepszy niż ten z suszarką.

    OdpowiedzUsuń
  2. tylko raz przerzucałam panienkom ich ciałka - ale byłam uzbrojona
    w dwa szydełka i spocona jak mysz uciekająca przed stadem
    kocurowatych - dałam radę, ale nie chcę tego horroru powtarzać...

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Besu-dolls and miniatures , Blogger