Kolejne "postępy" w repaincie lalek.
Miranda przypomina mi teraz trochę Arwenę z "Władcy pierścieni"- choć nie widać tego na zdjęciu. Moja druga Bratz'owa głowa dostała imię Cleo- od Kleopatry (bo z tymi ciemnymi włosami trochę mi ją przypomina) i w 2gim wcieleniu wygląda o wiele lepiej. Głowa "no name" produkcji chińskiej dostała nowe wcielenie po tym jak wersja z Momoko raczej by dobrze nie wyszła- teraz przypomina Roszpunkę (choć pierwotnie była syrenką- stad imię Ari od disney'owskiej Ariel).
Nadal mam problem z kredkami- czy to na miękkim vinylu (gumie) czy twardym- efekt jest ten sam- bez "namoczenia" nic nie widać! Może kredki są do d... (Kooh-i-Noor, Derwent i Made in China z Biedronki). Ratuje się pastelami, ale bez MSC to syzyfowa robota.
Trudna sprawa z tymi repaintami - one naprawdę wymagają cierpliwości. Ale grunt, że widać wyraźne postępy - subtelniejszy sposób nakładania koloru, delikatniejsze linie, bardzo ładne połączenia kolorystyczne. Od razu wiadomo, że ma się do czynienia z osobą, która z zacięciem wypracowuje swój styl i dąży do jego doskonalenia. I myślę, że ta ciężka, ale jednak wdzięczna praca, pozwoli na osiągnięcie mistrzostwa.
OdpowiedzUsuńPalmę pierwszeństwa wśród zrepaintowanych laleczek dostaje ode mnie Ari - makijaż uwypukla charakterystyczne cechy jej twarzy i nadaje wyrazu - Ari to figlarna śmieszka o delikatnym buziaku, który aż prosi się aby na jego widok się uśmiechnąć.
Kredki od derwent powinny dobrze się sprawdzać, ale tylko na warstwie MSC (lub innego lakieru - ja używam bezbarwnego lakieru "Army painter", który jakościowo oceniam jako całkiem dobry, a jest sporo tańszy od MSC)
Dzięki za miłe słowa i namiar na utrwalacz.
OdpowiedzUsuń