Mój pierwszy reborn w kolekcji./Nines d'Onil baby doll reborn for ooak

 

     Tym razem nie było sesji światecznej na Wielkanoc, bo nie miałam do tego ani głowy ani chęci. Znów mam nadmiar świątecznych miniatur, z którymi nie wiem co zrobić i już nie chce mi się nawet układać ich w nowe zestawy, bo i tak się nie sprzedadzą. Widocznie albo są zbyt kiepskie, by ktoś zechciał je kupić, albo kolekcjonerzy już zaopatrzyli się na Etsy lub sami nie robią świątecznych sesji. 

 

     Wrzucam zatem post kolekcjonerski, bo jeszcze kilka lalek i figurek czeka na pokazanie się na tym blogu.


       Hitem tego odcinka jest lalka w stylu reborn hiszpańskiej marki Nines d'Onil. Nie do wiary, że kupiłam ją za bezcen w porównaniu do typowych lalek tego typu, bo sprzedawczyni uznała ją za typowego bobasa jakich pełno w ciuchlandach!

      Miałam w planach pomalowanie jej (albo jego, bo płeć nieustalona), ale uznałam, że właściwie mi się to nie opłaca, bo po 1sze ja i tak nie miałabym co z nią zrobić (nie jestem z tych, co zbierają takie lalki i ubierają w dziecięce ubranka) a po 2gie i tak nikt nie dałby mi za nią tyle, ile powinien po takim repaincie. 

      Ponadto dochodzi kwestia włosów - malować czy wszczepiać, a jeśli wszczepiać to w jaki sposób, by wyglądały jak u prawdziwego bobasa?

      Darowałam więc sobie zrobienie pierwszego ooaka w stylu reborn, choć kiedyś zamierzałam zmierzyć się z tym tematem. Obecnie ponad 2 kilowy bobo czeka na kogoś, kto go przygarnie (i sam zrobi swojego brzdąca).

 

 

Reborn lalka Nines d'Onil






 

       Kolejne maleństwa w kolekcji to m.in lalka podobna do mojej Sandry przed repaintem, ale raczej chińska kloniara Baboliy, bo nie ma sygnatury. Na razie brak sporej kępki włosów z tyłu i kilku na przodzie, ale mam plan co do repaintu i rerootu. Tym razem jednak repaint będzie częściowy, bo lalka ma lepiej zrobione rzęsy maszynowo, niż ja mogłabym jej narysować. Czekam jednak na cieplejsze dni, bo MSC nie "pracuje" jak jest zimno (chyba, że ktoś oczekuje efektu zmrożonego utrwalacza 😓).



Laleczka chińska, podobna do Baboliy (no name)

 



       Buszując na wyprzedaży w ciuchu w poszukiwaniu nowej garderoby, natknęłam się na tego słodziaka! To zdaje się klon Kewpie (kultowego bobasa ery vintage; taki malec w stylu Kitschy). Ten nie ma żadnej sygnatury, więc to pewnie chińska podróbka.




       Jak to się mówi "ślepej kurze też czasem trafia się ziarno", więc w ubiegłym miesiącu zgarnęłam spod śmietników grupkę całkiem niezłych zabawek. Że też ludzie wyrzucają takie rzeczy!? I to jeszcze porozwalane przy całym kontenerze jak leci, a nie umieszczone np. w pudełku? Tak czy siak czasem trafiam na takie skarby jak mebelki, figurki czy nawet lalki! 

 

Tym razem trafiła mi się Evi i chyba Pinypon?




Reszta barbiowatych czeka na kolejny chwalipost!



2 komentarze:

  1. Bobas Ci się trafił postury solidnej . Gratulacje :) Kewpika gratuluję , to słodkie laleczki i robiło je wiele firm , nie każda była uprzejma oznaczyć sygnaturą, a szkoda . Lepiej niech ludzie wystawiają zabawki i inne ciekawe rzeczy przed (wokół) śmietnika, niż wrzucają do pojemników , bo wtedy są stracone . Jasne, że byłoby miło znaleźć zdobycze śmietnikowe umieszczone w pudełku albo chociażby w reklamówce ... ale jest jak jest ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Uroczy dzidziuś. Inne laluszątka też sympatyczne. I jak się cieszą, że zostały uratowane i w dodatku trafiły też do blogosfery - jedna nawet oczko nam puszcza ;-) Buziaki!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Besu-dolls and miniatures , Blogger